czwartek, 19 lutego 2015

141. Chaotyczniy i pozytywnie-negatywny post. Oraz słów kilka : alternatywa dla szynki - czyli WALEJTYNKI ?... Co mnie łączy z KM ?

Siemka.
Tyle czasu nic nie pisałem na blogu, że prawie zapomniałem jak to jest pisać.
Nie pisałem nic i to z kilku względów, ale też i nie chciałem niczego zepsuć - ale o tym troszkę później.

Kiedy ostatni post został opublikowany to jeszcze była masa planów i pomysłów związanych z przyszłością, ale też w większej mierze z całym tym walentynkowym okresem.
Czas mijał nieprzerwanie do przodu zostawiając wszystko to co było zapisując się w pamięci i zarówno schodząc z drogi tym nowym.
Czas między walentynkowy jak dla mnie był dość skomplikowany, w którym dość dużo się działo. Cały ten wir ogarniania wszystkiego tego co działo się wokół mnie nie był aż taki łatwy. Wszystko było w ten czas ostro skomplikowane - to znaczy tak tylko wtedy mi się wydawało, albo tak było? Z resztą sam już nie wiem jak to było z tym wszystkim. Czy było aż tak ciężko zrozumieć kilka rzeczy czy to może dzięki tej jednej osobie wszystko stało się tak nagle łatwe i proste, nadając mi tak pozytywnego zastrzyku energii że wszystkie przeszkody dotąd tak wysokie i nieosiągalne, które były nie do pokonania stały się o wiele niższe odsłaniając na światło dziennie nowe ścieżki, które nie wiadomo dokąd mogą (NAS ?) zaprowadzić czy warto było nimi iść okaże się.w najbliższym czasie.
Teraz trochę wspomnień o tym co się działo, choć miejsca mieć raczej w kilku przypadkach nie powinno..
13.02
Piątek trzynastego - do teraz nie widzę w tym dniu nic wesołego ani pozytywnego, ten dzień był wyczekiwany przez całą szkołę bo wkońcu to ostatni dzień szkoły przed feriami.
Znienawidziłem ten dzień dopiero po wejściu do szkoły. KM pierwszy (jak zawsze od kilku dni) przyszedł się przywitać (chyba nie miałem okazję wspomnieć wam o tym że chodzimy do tej samej szkoły) , odwieszam kurtkę, witam się z znajomymi i idę pod klasę w towarzystwie KM właśnie w tym momencie poczułem mega dyskomfort kiedy to rozmawiamy i stoimy (tak jak zawsze czyli w miarę blisko) siebie, czuję przenikliwy i chłodny wzrok kilkunastu osób jednocześnie, tak było na przerwie kiedy to razem rozmawialiśmy. Przerwą kiedy to wyganiają nas na boisko (jeszcze dwa dni wcześniej schował bym się razem z KM gdzieś w szkole, pewnie znów przyszło by nam razem siedzieć na parapecie popijając w między czasie ciepła czekoladę, lub oglądając archiwalne zdjęcia naszych nauczycieli)
Tym razem poddałem się i wyszedłem z KM na boisko, idziemy razem kółko wokół boiska, rozmawiamy czując w między czasie chłodne spojrzenie, które dobiega z jeden z ławek na której siedzą chłopacy z mojej klasy (myślę i mówię jednocześnie cichym szeptem żeby tylko KM słyszał "będą hejty, zakład że nas zhejtują "? ) mijamy ławkę i olewamy ich mierzące spojrzenie słysząc "Uuuu. Hahah" mój szybki komentarz "AHA ŻALLL MI ICH HAHA"
Kolejną przerwę postanowiłem spędzić w szkole, wychodzę z klasy, schodzę na piętro gdzie czeka na mnie wierny KM, idziemy po czekoladę, siedzę już na lawce w ręku kubek z czekoladą, siedzę oczywiście obok niego na ławce z Roksi i Donią, podchodzi Opas,.staje na wprost KM i podaje mu rękę
KM -patrzy na wyciągniętą rękę i pyta co chce ?
Opas- No przywitać się chciałem, bo dzisiaj się nie witaliśmy.
KM- Ahaa.. No dobra i podaje rękę, wita się gdy w tym samym czasie Opas wybucha śmiechem i idzie do reszty swojej paczki z 3 metry od nas i śmieją się.
KM wkrurzył się i już chciał iść inaczej z nimi porozmawiać za pomocą siły, ale udało mi się go uspokoić bo po co mieć syf z bójki przed samymi feriami. Nie warto.
Lekcja matematyki, liczę zadanie gdy słyszę komentarz wypowiedziany szeptem zza pleców "pedał" później "ciota" i "gej", lekcja się ciągnie, a ja czuję się coraz gorzej pod.względem psychicznym i emocjonalnym też w pewien sposób (może przez to że chciało by się coś zrobić żeby to wszystko przerwać, skończyć chce się uciec ale nie można, czuję totalną bezradność)
Kolejna przerwą siedzę na ławce przedemną nachyla się KM i rozmawiamy, rozmowę przerywa celowe bo jak inaczej popchnięcie KM przez Mizerę od tyłu w moją stronę, oraz z głośnym komentarzem Mizery."Łooo (pseudonim KM ) ależ ty na niego lecisz...
No nic ostatnia przerwa KM czeka za mną po lekcjach niemal jak codziennie. Rozmawiam z nim, rozmawiamy o wieczornym spotkaniu (jak zawsze na przerwie jesteśmy z niedaleka bacznie obserwowani przez Opasa i resztę tamtej grupy. Idę w asyście KM dowiedzieć się czy mamy ostatnią lekcję, czy jest opcja odwołania jej żeby iść do domu bo zostaliśmy (chyba) jako jedyna klasa w szkole. Jest !!! Nie ma lekcji, idziemy do domu, energicznie z KM za plecami podchodzę do tej grupki Opasa (powodując wśród nich taki jak by  mały "popłoch" przypominało to trochę jakby lewa atakującego stado karibu) przekazuję im dobre wieści, idę po kurtkę, wychodzę z szkoły i jestem wolny na 2tyg.
Idziemy do sklepu (jesteśmy bacznie obserwowani przez klasowych rówieśników,.robimy zakupy i wychodząc ze sklepu ta taki jak by  korytarz, na którym przeważnie trzeba było się przepychać z powodu uczniów czekających za autobusem (na przeciwko sklepu jest przystanek)  dzieje się coś bardzo dziwnego ale i zabawna jak dla nad sytuacja.
Odchodzimy od kasy zmierzamy ku wyjściu, podchodzimy do szerokiego na 3 metry kortarzu, pełno osób czeka na autobus, zbliżamy się, milkną głosy a osoby przesuwają się na boki  dobrego stopnia ze było szerokie przejście gdzie mogliśmy iść obok siebie, oni wszyscy pociśnięcie po bokach a my idziemy luźnie środkiem. Pewnie śmiesznie musiało to wyglądać z perspektywy osoby stojącej i obserwójącej z dala.
Nie ukrywam ze mieliśmy z tego troszkę śmiechu. Idziemy chodnikiem, otwieram Tymbarka patrzę na kapsel i moim oczą ukazuje się napis "JESTEM TYLKO TWÓJ"
Moja reakcja - zachłyśnięcie się i wypowiedź O FUCK !!!
KM - Co tam masz, co pisze ?
Ulegam i pokazuje kapsel.
KM - Oooo.. Jakie to słodkie...
Uśmiech na mojej twarzy waśnie wtedy na chwilę zagościł. Odprowadziłem go pod dom, porzegnałem się i poszedłem do domu.

14.02. Arternatywa dla szynki - czyli Walentynki ?.
No więc raz, jeden jedyny raz kiedy to pary zakochanych i będących razem par złudnie trzymając się za ręce i powtarzając jak zacięty magnetofon "KOCHAM CIĘ" i tak w kółko, kółko i jeszcze raz w jeszcze większe kółko powtarzają tak przez cały dzień. Podczas śniadania, obiadu, drogi do pracy, w pracy/szkole i w.drodze do restauracji lub dla bardziej tradycyjnych wyznawców czyli do kina.
Moje tegoroczne Walentynki od tych ubiegłych różniły się znacząco. Plany były nieco inne, jednak ostatecznie spotkałem się z KM i Badylem w zajezdzie, a w nim szybki fastfood, siedzę obok KM, jemy frytki kiedy Badyl  powiedział ze chce coś jeszcze zamówić, wtedy przełkneliśmy wszystko co mieliśmy w ustach i przypadkowo jednocześnie powiedzieliśmy "ALE CO ZAMAWIASZ ? "
Reakcja nasza była taka sama czyli wybuchnęliśmy śmiechem. Siedzimy jedząc jeszcze w między czasie mówiąc o kilku osobach, wspominamy, ja w tym.czasie przewijam dzisiejsze wiadomości z FB i zatrzymuję się w miejscu gdzie w południe pisaliśmy na temat dziwczyn.
KM stwierdził że lepiej być samemu niż z kimś. Na co ja napisałem.-  Można z kimś być jeżeli zna się bardzo dobrze tę osobę, gdy zna się jej plusy i minusy, gdy się wie czego może a czego nie powinno się spodziewać po tej drogiej osobie, bo tylko wtedy gdy możemy tej osobie w pełni zaufać, możemy również poświęcić swoją  miłość.
Na co KM odpisał: TO CHYBA JESTEŚ TY
Potraktowałem to jako żart, ale gdy przegladałem wiadomości i czytałem ten fragment rozmowy KM spojrzał mi do telefonu i czytając rozmowę zacytował na głos jedną odpowiedź. TO CHYBA JESTEŚ TY. Zmieniłem w.pośpiechu temat i zamówiliśmy jeszcze hot-doga. Kiedy już zajedliśmy zaczęliśmy ruszać na podbój zapomnianych miejscówek w Golinie.
Następnie długi, ale to bardzo długi (podobny do tego z 13.02 kiedy to wraz z MK zastanawiając się czy w sobotę jedziemy czy nie jedziemy do miasta gdzie w planach mieliśmy iść na film do kina oraz do restauracji. Myśląc, rozważając i rozmawiając nad tym niesłychanie skomplikowanym jak dla mnie i MK zagadnieniem przeszliśmy ponad 15km (jak nie więcej))
Pozostałą część tego to teoretycznie "wieczoru zakochanych" spędziliśmy siedząc na moście oraz spacerując torami (te działania nie miały żadnego związku z chęciami czy myślami samobójczymi więc nie martwcie się.) rozmawiając, spekulując, oceniając, komentując oraz interpretując otaczający nas świat.
Plany, a tak dokładnie tylko ten jeden, ten jedyny bardzo ważny plan miał być w ten wieczór zrealizowany. Tylko był pewien mały (albo i większy) problem, taka jedna przeszkoda, która to (13-tego lutego się dopiero dowiedziałem)pokrzyżowała mi pewną rozmowę (albo i cały plan)
Zrobiło się późno, byliśmy znużeni, zmęczeni (w dodatku troszkę poirytowany, zły całą to sytuacją która miała to miejsce dzień wcześniej, kiedy dowiedziałem się że MK ma lovke do mojej kuzynki.) więc rozeszliśmy się do swoich domów.
Około pierwszej w nocy wymknąłem sięz domu i spotkałem się z Badylem, nie było MK bo nie mógł się wymknąć ze względy rodziców. Oryginalną to noc właśnie wtedy dane było mi przeżyć rozmawiając na rozmaite tematy a także pytając się czy powiedzieć czy się wstrzymać a może odpuścić ? Do niczego

15.02.- Czyli jest lepiej niż myślałem i wiem co jest między nami czyli w podróży za planami.

Budzę się z lekkim bólem głowy i myślę że to pewnie po wczorajszym.
Jednak z powodu przyjazdu do nas dziweczyny dziadka nie miałem ochoty schodzić na dół więc prawie cały dzień spędziłem na błogim leżeniu w łużku. Myśląc o KM bo miałem mu już kilka dni wczesniej wyznać co czuję. Emocje we mnie kipiały przez co czułem się fatalnie. Nie wytrzymałem wysłałem wiadomość w której wszystko wywalilem i przeprosiłem bo byłem prawie pewien że po tym wszystkim co mu wysłałem w tej wiadomości zerwie ze mną kontakt. Wysłałem i wyszedłem z Badylem do sklepu, przychodzę z załamką na maxa.
Piszę z nim przez chwilę, wyjaśnialiśmy sobie wszystko i jesteśmy jednego pewni że : JEST MIĘDZY NAMI TROCHĘ WIĘCEJ NIŻ PRZYJAŹŃ, ALE I RÓWNOCZEŚNIE TROCHĘ MNIEJ NIŻ MIŁOŚĆ.
KM - Wiesz my będziemy na zawsze razem i będziemy mogli zawsze na siebie liczyć, a ten ch*jowy Opas będzie wtedy sam jak palec.

Po chwili kiedy tak z nim pisałem zacząłem się zastanawiać co ja tak naprawdę chciałem osiągnąć, bo nawet gdyby okazało się ze mogę żyć z KM w wielkiej miłości to by tego nie chciał.

Jednym słowem między nami jest coś więcej niż przyjaźń ale nie jest to miłość, mamy gdzieś to co sądzą o nas inni i jakie nam wartości są przez nich przypisywane bo liczy się to że by sami wiemy jak wiele jesteśmy warci zwłaszcza dla siebie. Jesteśmy w tzw PTZYJACIELSKIEJ MIŁOŚCI i nigdy nic więcej nie chcemy żeby było między np nami.

Więcej na ten temat pojadę może w najbliższej notce.
Dobranoc.

9 komentarzy:

  1. Chwila chwila o co tu biega nigdy nic nie wspominałeś o jakimś KM a teraz piszesz o czymś więcej niż przyjaźń mógłbyś troszke to naświetlić bo ta notka jest troche niezrozumiała przynajmniej dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc o KM wspominałem już wcześniej i to wielokrotnie, jednak pod innym pseudonimem.
      A łączy nas to co jest opisane powyżej.

      Usuń
  2. Kiedy nowy. Post ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miałem 16 lat to pojechałem z dobrym kumplem do Kołobrzegu. On zawsze czuł, że jestem gejem, ale mi zawsze zabrakło odwagi by to powiedzieć. Dopiero jak stuknęła mi 30. To powiedziałem prawdę. Generalnie tego żałuję, chociaż on lubi dziewczyny. Życie w kłamstwie może czasem było trochę prostsze, ale kurewsko nudne. Pachnące telenowelą, gdzie na moment kulminacyjny czeka si kilkaset odcinków. Dziś będąc szczery wobec siebie i innych czuje sie zdecydowanie bardziej szczęśliwy. Powodzenia ;) Miki

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerość jest bardzo ważna w życiu. nikt z nas na prawdę nie chce żyć w kłamstwie. Z czasem wszystko można zrozumieć i zaakceptować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedyna rzecz, której jeszcze nie ogarnąłem to powiedzenie prawdy swojemu ojcu... Sądzę jednak, że na to tez przyjdzie czas. Ale po prostu martwię się o niego, Nie chcę żeby wykitował na atak serca. A może boje się tego że stracę jego miłość. Pożyjemy zobaczymy. W pracy natomiast wolę skupić się na pracy niż na plotach, kto z kim, ile razy i dlaczego. Tak jest łatwiej i bezpieczniej

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację, tak jest łatwiej.
    Natomiast w moim przypadku (może to wyda się komuś z zewnątrz dziwne (ja sam jestem dziwny)) nie dawało mi to spokoju, nieprzespane noce, nie mogłem pomimo szczerych i dużych chęci się na niczym (DOSŁOWNIE NA NICZYM) skupić, myśl o mojej preferencji seksualnej nie dawała mi spokoju, dziwne sny może bardziej koszmary senne mega dziwne i nie logiczne (typu wypadek samochodowy mojej mamy a następnie jej śmierć (obudziłem się spocony, serce waliło jak szalone, a oczy i policzki spływały rzekami łez, z rana poszedłem do niej i ją przytuliłem tak długo i mocno jak chyba jeszcze nigdy, mówiąc jak BARDZO JĄ KOCHAM, POPROSIŁEM BY OBIECAŁA MI, ŻE KIERUJĄC KIEDY KOL WIEK AUTEM BARDZO UWAŻAŁA I NIE SPIESZYŁA SIĘ) sny, w których uciekałem przed czymś, nie wiem przed kim/czym.
    Dręczyło i osłabiało to moją (już wcześniej słabą) psychikę.
    Kilkanaście miesięcy wcześniej miałem plan od A do Z jak to zrobić. Wyobrażałem sobie to tak :
    Mając 18ście lat spakować się, zejść do kuchni do gdzie byliby wszyscy domownicy (mama, dziadek, ojczym i ewentualnie wujka (brat mamy))
    Powiedzieć szybko że TO NIE PRZEZ ŹLE JEJ WYCHOWANIE MNIE, ALE TO BYŁO WE MNIE ODKĄD SIĘ URODZIŁEM I NIC NIE JEST W STANIE TEGO ZMIENIĆ, ZMIENIĆ TEGO ŻE JESTEM GEJEM. Korzystając z zaskoczenia wszystkich i ich zaniemówienia położyć kartkę z numerem mojego telefonu, odchodząc powiedziałbym JEŻELI KIEDYŚ W DALEKIEJ PRZYSZŁOŚCI PRZEMYŚLISZ TO I ZROZUMIESZ GDY POGODZISZ SIĘ I ZAAKCEPTUJESZ SWOJEGO JEDYNEGO SYNA TAKIM JAKIM JEST, TO ZADZWONISZ, JEŻELI NIE ZADZWONISZ, ZROZUMIEM TO I BĘDĘ ŻYŁ DALEJ BEZ TWOJEGO/WASZEGO ZROZUMIENIA. pożegnać się ze wszystkimi i wyjść, zabrać spakowaną już wcześniej torbę z ciuchami itp. Opuścić rodzinny dom i z wielką nadzieją czekać że pewnego dnia usłyszę dzwonek swojego telefonu, a na ekranie w kontakcie podać będzie MAMA.
    Jednak były to plany, tylko plany. Życie nie pozwoliło mi zrealizować to co było od dawna zaplanowane.
    Moje COMING OUT-Y opisane są w poprzednich postach.
    Kolejny dowód na to że :
    - życie kieruje mani, a nie my życiem jak wcześniej myślałem,
    - każdy jest inny,
    - psychika potrafi kierować planami działań i nami samymi,
    - życie żyje według własnych, nieznanym nam po dzisiejszy dzień zasadami.
    Zazdroszczę Ci że potrafisz opanować swoją (wnioskuję że masz dość silną) psychikę.
    Pozazdrościć i życzę powodzenia :-D ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Życie jest rzeczywiście skomplikowane. Czytając Twojego bloga, niemal od A do Z, mam wrażenie, że to jedna z wersji mojego życia, które mogło toczyć się podobnie. Nie miałem w sobie jednak tyle odwagi. Z perspektywy 15 lat więcej na karku chciałbym Ci czasem coś wartościowego zapodać na tacy, ale wbrew pozorom to trudne.... Codziennie, chociaż od 3 lat jestem w udanym związku zastanawiam się czy jestem już na mecie szczęścia. Czy może być lepiej. Nie wiem. Na pewno nie ma to nic wspólnego z kasą. To jedyna pewna rzecz. Podobnie jak to, że jak już znajdziesz chłopaka nie będzie to ideał, ani tym bardziej Twoja kopia.
    PS1 Dziwnie jednak czuję się z tym, że moja tajemnica przeżyła moją mamę... Żałuję, że jej nie powiedziałem, ale tak bardzo nigdy nie chciałem jej zwieść... Dziś mam wrażenie, że dzięki niej potrafię kochać, wiem, że słowa potrafią zmienić wszystko, w przeciwieństwie do krzyku, że poświęcenie szybciej sprowokuje zmianę niż ultimatum. PS 2 Najtrudniej było dorastać, patrzeć jak przyjaciele mają dziewczyny, opowiadają o swoich podbojach, a ja sam skazałem się na milczenie, kłamstwa i czerwone uszy ;)
    PS 3 Czytanie bloga nastolatka - to dziwna rozrywka dla 30-letniego faceta z poukładanym życiem. Widocznie musi być to dobry materiał na książkę. Trzymam za Ciebie kciuki. Miki ;)

    OdpowiedzUsuń