niedziela, 21 września 2014

# 118. Problemy dnia codziennego i niesamowite spotkanie.

Sorki że nic nie pisałem,  ale no wiecie. Szkoła,  brak chęci, brak czasu,  brak weny twórczej ... i tak jakoś nic mi się ostatnio nie chce. Humor też mam taki jakiś denny i jedyne co robię w tym kierunku żeby w szkole nikt się nie zorientował to zakladam  "maskę"  wyglądam na uśmiechniętego nastolatka, który żyje pełnią życia.  Jednak nie to końca tak jest i zacząłem znajdować pocieszenie w różnego rodzaju środkach...
Humor poprawić jeszcze umieją moi znajomi i przyjaciele, ale nie zachowaniem tylko samą obecnością. Odczuwa się wtedy taką niewidzialną siłę która czyni cuda i podnosi ludzi na nogi.

W wcześniejsze dni w szkole nic specjalnie ciekawego się nie działo. 
Wiadomo jak to w szkole lekcje,  zadania domowe,  45 minut  spędzonych w ławkach na rozwiązywaniu trudnych zadań lub wysłuchując się w długie wypowiedzi nauczycieli z czego na drugi dzień nic nie pamiętamy.  Jednym słowem można powiedzieć po staremu.

Od czwartku zaczęła się mała intryga albo nie. Sam nie wiem za bardzo  jak to nazwać.
Z Donią łączyła mnie zawsze wspaniała więź przyjaźni,  jednak spontanicznie i jeszcze z jednego powodu zaczęliśmy do beki chodzić na przerwach za rękę  i przytulać się częściej niż zawsze. Aha i lawina zbędnych komentarzy Przecież jak oni mogą być rzem.. Czy wy? ??
Uuuuu... !
Od dawna wiadomo jak ludzkość reaguje na takie gesty.
Ale tak na serio to ja nadal jestem HOMO i nie zamierzam być BI lub HETERO więc luz...  Donia oczywiście wie że nie będziemy na serio razem bo nie możemy,  ale jak na razie to jest wszystko ok i tak jak powinno być.

Jest jeszcze jedna osoba która poprawia mi samopoczucie samą swoją obecnością i przy nim nie można się nudzić. 
Planowaliśmy oryginalne spotkanie już wcześniej. 
A więc nadeszła już sobota. Telefon do przyjaciela i ok
- to o 19:00 jak zawsze na placu  ?  
-  Ok tylko pamiętaj wziąć ...
- Spoko.
Krótki dialog, a my wiedzieliśmy już wszystko.
19:00 spotykamy się przed placem i idziemy do Dino po cole.
On - To na plac idziemy? 
Ja - Na placu jest Gisia i Otis,  a ja nie chcę żeby było przypału
- aha to gdzie idziemy? 
- Hmmm ja myślałem że może na baloty?
- Nie,  za daleko a mnie nogi bolą. 
- No to nie wiem gdzie idziemy. :-(
- A może na Opłotki? 
- ale tam ludzie chodzą. .. chyba że tam za drzewa na łąkę pójdziemy.
- Ok :-)
Jesteśmy na miejscu.
Rozłożyłem koc na trawie za drzewami.
Zrobiła się  szarówka,  było ciemniej. I zaczęło się :
Popij to,  a minęło już kilka minut i nic , daj stiksa i lufkę, cicho ktoś idzie, haha faza ,  ej ktoś tam się chowa, nie to drzewa,  ej widziałeś błyskło  się  i ja ci mówię to są kosmici te je*ane ufoludki,  co zrobimy jak nas porwą?  Spoko ja im napie*dole. (Minęło około 30 min)
On - ej ktoś tam idzie,  jest na mostku,  nastraszymy ich?
Ja - nie no , weź ogar,  poczekajmy to sobie pójdą.
- ej idą tutaj ... bierzemy to wszystko i biegniemy?
- ale koc,  picie,  bluza,  torba itp trochę tego jest
- ja złożę koc a ty wszystko spakuj. Ok
- ok,  to jak idziemy? 
- nie,  ja chciałem biec,  no weź będzie fajnie może się przestraszą? 
- no dobra to tam za te krzaki (około 100m)
- To na raz ,dwa , trzy ...
- trzy! !!! Biegnij! !!! Hahaha
- Haha
   W tym czasie wszystko zwolniło biegłem do celu byle nie dać się złapać. Czułem się jak awatar w dobrzej grze. Biegne szybciej niż zawsze ( albo tak mi się wydawało bo swiat zwolnił )
- Haha ale za*ebiscie! !!!
- Haha  my biegniemy.
   Rozłożyliśmy koc na którym się położyliśmy,  patrzyliśmy na gwiazdy które migały pomiędzy liśćmi drzew. Rozmawialiśmy,  planowaliśmy,  marzyliśmy,  mówiliśmy o wszystkim. Jednak trzeba było już wracać do domu.
Brycool mnie odprowadził,  pożegnaliśmy się i poszliśmy każdy w innym kierunku,  zostawiając wszystkie wspomnienia na opłotkach.
Po drodze rozmawialiśmy na spokojnie o wszystkim. Obydwoje stwierdziliśmy że było fajnie i trzeba to powtórzyć. 

Potwierdzam fakt że było fajnie,  a nawet super. Jednak jak każda dobra historia musi się kiedyś skończyć.  Kolejne przeżycia i doświadczenia zapiszą się na  zasze  na kartkach książki pod wdzięczną nazwą  "wspomnienia"
Jak już wspomniałem  w każdej książce konczy się rozdział i faza przemija,  a problemy dnia codziennego powracają i istnieją dalej...

9 komentarzy:

  1. Fajnie piszesz i zazdroszcze przezyc

    OdpowiedzUsuń
  2. yyyy ojjj Łukii.... Nie jarajcie tego świństwa bo źle skończycie.... zaufaj mni coś o tym wiem (problemy z przyjacielem, który palił)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko. Ale jakoś co jakiś czas trzeba sobie odreagować.

      Usuń
  3. Bardzo względne, zależy jak się do tego podchodzi, jak często i z jakiej okazji ;)

    OdpowiedzUsuń