Sorki że nic nie pisałem, ale no wiecie. Szkoła, brak chęci, brak czasu, brak weny twórczej ... i tak jakoś nic mi się ostatnio nie chce. Humor też mam taki jakiś denny i jedyne co robię w tym kierunku żeby w szkole nikt się nie zorientował to zakladam "maskę" wyglądam na uśmiechniętego nastolatka, który żyje pełnią życia. Jednak nie to końca tak jest i zacząłem znajdować pocieszenie w różnego rodzaju środkach...
Humor poprawić jeszcze umieją moi znajomi i przyjaciele, ale nie zachowaniem tylko samą obecnością. Odczuwa się wtedy taką niewidzialną siłę która czyni cuda i podnosi ludzi na nogi.
W wcześniejsze dni w szkole nic specjalnie ciekawego się nie działo.
Wiadomo jak to w szkole lekcje, zadania domowe, 45 minut spędzonych w ławkach na rozwiązywaniu trudnych zadań lub wysłuchując się w długie wypowiedzi nauczycieli z czego na drugi dzień nic nie pamiętamy. Jednym słowem można powiedzieć po staremu.
Od czwartku zaczęła się mała intryga albo nie. Sam nie wiem za bardzo jak to nazwać.
Z Donią łączyła mnie zawsze wspaniała więź przyjaźni, jednak spontanicznie i jeszcze z jednego powodu zaczęliśmy do beki chodzić na przerwach za rękę i przytulać się częściej niż zawsze. Aha i lawina zbędnych komentarzy Przecież jak oni mogą być rzem.. Czy wy? ??
Uuuuu... !
Od dawna wiadomo jak ludzkość reaguje na takie gesty.
Ale tak na serio to ja nadal jestem HOMO i nie zamierzam być BI lub HETERO więc luz... Donia oczywiście wie że nie będziemy na serio razem bo nie możemy, ale jak na razie to jest wszystko ok i tak jak powinno być.
Jest jeszcze jedna osoba która poprawia mi samopoczucie samą swoją obecnością i przy nim nie można się nudzić.
Planowaliśmy oryginalne spotkanie już wcześniej.
A więc nadeszła już sobota. Telefon do przyjaciela i ok
- to o 19:00 jak zawsze na placu ?
- Ok tylko pamiętaj wziąć ...
- Spoko.
Krótki dialog, a my wiedzieliśmy już wszystko.
19:00 spotykamy się przed placem i idziemy do Dino po cole.
On - To na plac idziemy?
Ja - Na placu jest Gisia i Otis, a ja nie chcę żeby było przypału
- aha to gdzie idziemy?
- Hmmm ja myślałem że może na baloty?
- Nie, za daleko a mnie nogi bolą.
- No to nie wiem gdzie idziemy. :-(
- A może na Opłotki?
- ale tam ludzie chodzą. .. chyba że tam za drzewa na łąkę pójdziemy.
- Ok :-)
Jesteśmy na miejscu.
Rozłożyłem koc na trawie za drzewami.
Zrobiła się szarówka, było ciemniej. I zaczęło się :
Popij to, a minęło już kilka minut i nic , daj stiksa i lufkę, cicho ktoś idzie, haha faza , ej ktoś tam się chowa, nie to drzewa, ej widziałeś błyskło się i ja ci mówię to są kosmici te je*ane ufoludki, co zrobimy jak nas porwą? Spoko ja im napie*dole. (Minęło około 30 min)
On - ej ktoś tam idzie, jest na mostku, nastraszymy ich?
Ja - nie no , weź ogar, poczekajmy to sobie pójdą.
- ej idą tutaj ... bierzemy to wszystko i biegniemy?
- ale koc, picie, bluza, torba itp trochę tego jest
- ja złożę koc a ty wszystko spakuj. Ok
- ok, to jak idziemy?
- nie, ja chciałem biec, no weź będzie fajnie może się przestraszą?
- no dobra to tam za te krzaki (około 100m)
- To na raz ,dwa , trzy ...
- trzy! !!! Biegnij! !!! Hahaha
- Haha
W tym czasie wszystko zwolniło biegłem do celu byle nie dać się złapać. Czułem się jak awatar w dobrzej grze. Biegne szybciej niż zawsze ( albo tak mi się wydawało bo swiat zwolnił )
- Haha ale za*ebiscie! !!!
- Haha my biegniemy.
Rozłożyliśmy koc na którym się położyliśmy, patrzyliśmy na gwiazdy które migały pomiędzy liśćmi drzew. Rozmawialiśmy, planowaliśmy, marzyliśmy, mówiliśmy o wszystkim. Jednak trzeba było już wracać do domu.
Brycool mnie odprowadził, pożegnaliśmy się i poszliśmy każdy w innym kierunku, zostawiając wszystkie wspomnienia na opłotkach.
Po drodze rozmawialiśmy na spokojnie o wszystkim. Obydwoje stwierdziliśmy że było fajnie i trzeba to powtórzyć.
Potwierdzam fakt że było fajnie, a nawet super. Jednak jak każda dobra historia musi się kiedyś skończyć. Kolejne przeżycia i doświadczenia zapiszą się na zasze na kartkach książki pod wdzięczną nazwą "wspomnienia"
Jak już wspomniałem w każdej książce konczy się rozdział i faza przemija, a problemy dnia codziennego powracają i istnieją dalej...
Co jarliscie
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz i zazdroszcze przezyc
OdpowiedzUsuńTo fajny wekend
OdpowiedzUsuńLOL
OdpowiedzUsuńLol
OdpowiedzUsuńLol
OdpowiedzUsuńyyyy ojjj Łukii.... Nie jarajcie tego świństwa bo źle skończycie.... zaufaj mni coś o tym wiem (problemy z przyjacielem, który palił)
OdpowiedzUsuńSpoko. Ale jakoś co jakiś czas trzeba sobie odreagować.
UsuńBardzo względne, zależy jak się do tego podchodzi, jak często i z jakiej okazji ;)
OdpowiedzUsuń